sobota, 2 maja 2020

Rozrywki pandemiczne, czyli Mona Kasten i jej seria "Begin Again".

(źródło: Google)

W dobie pandemii, poza graniem w gry, dokładnym sprzątaniem całego domu i tęsknym patrzeniem przez okno na coraz bardziej zielone drzewa, możemy również zająć się czytaniem książek. Z pomocą przychodzą nam liczne biblioteki, sklepy i portale, które w tym trudnym okresie postanowiły podzielić się z czytelnikami tym, co najlepsze. I to całkowicie za darmo. Brzmi super? Jasne, że tak. Również i ja, skuszona nieograniczonym, bezpłatnym dostępem do rozmaitych publikacji, postanowiłam pobrać kilka z nich. Poza reportażami i biografiami, na liście znalazły się również - jakżeby inaczej - książki z gatunku young adult, a dokładniej cała seria powieści Mony Kasten: "Begin Again", "Trust Again", "Feel Again" i "Hope Again". Od razu muszę zaznaczyć, że drugiej z nich jeszcze nie czytałam; podobnie jak piątego tomu sagi, czyli "Dream Again", który najprawdopodobniej nie znalazł się w ofercie proponowanej przez portal.

Jedna z recenzji promujących książki twierdzi, iż "czytają się one same". I muszę przyznać, że rzeczywiście tak jest - opowieści o splątanych ze sobą losach grupy studentów z Woodshill rzeczywiście połyka się jednym tchem, a to za sprawą niezwykle barwnie przedstawionych postaci. Mamy więc wśród nich Allie, która wyrzekła się swojego prawdziwego imienia, uciekając na drugi koniec Ameryki od bogatych, toksycznych rodziców; połamanego wewnętrznie oraz poróżnionego z ojcem i bratem-gwałcicielem Kadena; buntowniczą, mroczną Sawyer, kryjącą w sobie nie tylko wiele tajemnic, ale i wiele ciepła; nieśmiałego, choć wcale nie tak niewinnego jakby się mogło wydawać Isaaca; doświadczającą przemocy domowej Everly i Nolana - przystojnego wykładowcę, który popadł w depresję po samobójstwie swojej dziewczyny. Wśród nich krąży niczym dobry duszek Dawn - z pozoru wesoła i towarzyska, w środku natomiast przeżywająca wciąż na nowo zdradę ze strony byłego chłopaka.

Każdy z wymienionych przeze mnie bohaterów, mierzy się z takimi trudnościami, jak problemy z ponownym zaufaniem, strach przed bliskością, brak wiary w siebie i własne możliwości czy trudne, wyniszczające relacje z najbliższymi. I nie byłoby w tym nic złego, gdyby nie fakt, że... jest to nierealne. Oczywiście że dramaty istnieją. W dodatku, dzieją się wokół nas. Tyle tylko, że tak poważne problemy nie dotykają co drugiej osoby na Ziemi, jak sugerowałyby książki Mony Kasten. Co więcej, wydaje mi się, że na 50 nastolatków, jedynie dwójka lub trójka z nich ma podobne doświadczenia. Ja osobiście znam tylko kilka takich osób, a nie mogę powiedzieć, że wychowywałam się w środowisku dzieci pochodzących tylko i wyłącznie z tzw. "dobrych" rodzin.

Wracając jednak do tematu: w jakiś sposób rozumiem zabieg autorki. Nikt przecież nie chce czytać o łatwym, prostym życiu, pozbawionym dramatów i skrajnych emocji - przecież w książce musi się coś dziać. A im jest tego więcej, tym lepiej. Ważne jednak, żeby nie przesadzić, bo z ciekawej opowieści robi się nagle kiepska telenowela. I tutaj plus dla pani Kasten, bo mimo wszystko jest dobrze. Czasami, zwłaszcza w "Begin Again", autorka balansuje na granicy prawdy i fikcji, ale końcem końców, wychodzi z tego obronną ręką. Poza tym, należy pamiętać, że czytelnikami są zazwyczaj (jak sama nazwa gatunku wskazuje) młodzi dorośli, dopiero poznający trudy "prawdziwego" życia. Książki z opisywanej przeze mnie serii mogą być dla nich swego rodzaju przewodnikiem i pokazywać, że nie tylko oni zmagają się z przeciwnościami losu, gdyż robi to absolutnie każdy z nas.

Niestety, powieści mają też jeden wielki minus. A w zasadzie dwa: miłość i seks. Jeśli chodzi o tę pierwszą - klasyka gatunku. Wielkie emocje, toksyczne zachowania, praca nad sobą, kłótnie i dramaty, powroty, znów kłótnie, na koniec szczęśliwy finał. A co z seksem? Ci, którzy nie mają jeszcze 18 lat, niech lepiej zakryją oczy i zasłonią uszy, bo będzie się działo. Przyznam, że mimo tego, iż niejedno już widziałam, opisy scen erotycznych czytałam z wypiekami na policzkach. Były ciepłe, namiętne, pełne pożądania i... miłości. A mimo tego, trochę nierealistyczne. Może jestem nudna, ale w książkach należących do szeroko pojętego gatunku prozy obyczajowej, oczekuję jednak prawdy. A tutaj ewidentnie jej zabrakło: miłość jak zawsze dobrze się kończy, a seks jest cudowny, bez wstydu, skrępowania, problemów z erekcją i jakiejkolwiek niepewności. I w dodatku za każdym razem bohaterowie są podnieceni aż do bólu wiadomo jakich narządów. No, piękne. Szkoda, że tylko w bajkach.

Wiem, że z tą bajkowością się czepiam. Niestety, tak już mam. Nie będę szczegółowo przytaczać, dlaczego moim zdaniem przedstawianie jedynej, pięknej, romantycznej miłości jest takie szkodliwe. Dla tych, którzy nie czytali mojego pierwszego wpisu, przypomnę krótko: dlatego, że uczy niewłaściwych wzorców, bo sprawia, że młodzi ludzie nie dają później szansy osobom, z którymi ta "chemia" nie wynosi ich nagle pod niebiosa. Bo wydaje im się, że miłość to skraje emocje i szaleństwo zapierające dech w piersiach, gwałtowne kłótnie i piękne przeprosiny, burzliwe rozstania i cudowne powroty. Takie książki uczą wrażliwych ludzi kochać w sposób toksyczny.  Bo przecież główny bohater powieści był ostatnim skurwysynem, który dla tej mitycznej Niej, stał się nagle cudownym chłopakiem, więc czemu mój luby nie miałby tego zrobić? - myślą dziewczyny. I powtarzanie "on się nie zmieni" niewiele tu pomoże. No ale dobrze, ja w sumie nie o tym. Czas przejść do podsumowań.

Ogólnie, nie jest źle. Książki są wciągające, poruszane w nich tematy dotyczą rozmaitych problemów emocjonalnych, więc każdy znajdzie tu coś dla siebie. Co prawda, ja po trzeciej z kolei zaczęłam mieć wrażenie lekkiego déjà vu, ale nie szkodzi - co za dużo to niezdrowo. Wszystkim razem dałabym mocne 6 na 10, chociaż mnie najbardziej poruszyła "Hope Again" i opisana w niej historia dwudziestoletniej Everly oraz jej o kilka lat starszego wykładowcy, Nolana. Niby romans studentki z profesorem to harlequinowy klasyk, jednak ten w wykonaniu Mony Kasten jest zdecydowanie w dobrym guście. Dlatego, już podsumowując: jeżeli macie ochotę na ambitną lekturę, to niestety, muszę was zmartwić - dzwonicie pod zły adres. Jeśli jednak chcecie oderwać się nieco od czarnych myśli związanych z epidemią, polecam. Doskonały czasoumilacz. I w dodatku za darmo!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz